Chcąc być wybranym na posła, nie dość było mieć wielu przyjaciół w okolicy, trzeba było koniecznie nie mieć ani jednego [przeciwnika] […]. Ojciec mój miał w ziemi łomżyńskiej przyjaciela […]. Był to człowiek biegły we wszystkich sejmikowych manewrach i po swojemu sprytny; jemu też zalecono […] abym został posłem. W istocie więcej utrapienia niż zaszczytu przynosiły zabiegi o tę funkcję, wiedziano z góry, że żaden sejm nie przychodzi do skutku, że król wcale się o to nie troszczył […] dojście sejmu jest nieprawdopodobne z powodu wytężonej uwagi mocarstw ościennych, starających się zrywać obrady, ku czemu znajdowano ułatwienie w zgubnym i niedorzecznym liberum veto. Jedyną korzyścią z godności poselskiej była sposobność obeznania ze służbą publiczną, wdrożenie do spraw narodowych […] i przygotowania sobie dróg do innych stanowisk […]. A jednak, dla dojścia do tego lichego powołania, trzeba było, co dwa lata nadskakiwać kilku setkom ludzi, którzy wprawdzie z urodzenia mogli nazywać się szlachtą posesjonatami takiego lub innego powiatu, ale z których połowa zaledwie umiała czytać, a daleko większa część […] zostawała na usługach magnatów.
1. Wyjaśnij, jak Stanisław Poniatowski oceniał życie polityczne Rzeczypospolitej.